piątek, 19 maja 2017

Mój makijażowy sposób na lepsze rzęsy! Wydłużenie i zagęszczenie

Mój makijażowy sposób na lepsze rzęsy! Wydłużenie i zagęszczenie
Hej Kochani!
Znów minął kolejny już tydzień. Ostatnio mam wrażenie, że ten czas gdzieś ginie. Dopiero była sobota, a już jest piątek!
 

Ja jednak nie o tym chciałam Wam dziś powiedzieć.
Każda z nas marzy o rzęsach- firankach. Czy jednak codzienne doklejanie sztucznych rzęs jest dobre? Czy noszenie doczepek służy naszym naturalnym rzęsą? Niestety, ale na dłuższą metę, odpowiedź brzmi "kategorycznie nie". Ja jednak mam swój sposób, żeby moje liche rzęsy wyglądały na nieco dłuższe i bardziej gęste. Jak to robię? To naprawdę proste!


  • W codziennym makijażu nie mam czasu na zabawę z cieniami. Jednak staram się mieć czas na zrobienie delikatnej kreski na górnej powiece. Nieważne, czy użyję do tego eyelinera, cienia, czy kredki. Zależy mi na tym, żeby ta kreska była dosyć cienka, tuż przy linii rzęs. Jest ona bardzo subtelna, wręcz niewidoczna. Jednak ten trik sprawia, ze nasze rzęsy wydają się gęstsze i niewybrakowane.
  • Kolejny krok to zalotka. Podobno osłabia ona rzęsy, jednak ja mam wrażenie, że odpowiednio użyta nie robi im kompletnie żadnej krzywdy. Podkręcam rzęsy, żeby te wydały się dłuższe.
  • Następnie sięgam po bazę pod tusz- w moim przypadku jest to zielona odżywka z Eveline, której regularna cena w Rossmanie to około 14zł. Nakładam ją na rzęsy jak zwykły tusz i po odczekaniu kilku sekund przechodzę do kolejnej czynności, czyli do...
  • Wytuszowania rzęs oczywiście! Nakładam dwie warstwy tuszu na każde oko, robiąc szczoteczką delikatne zygzaki.
I gotowe! Dla mnie to idealny sposób na codzienne i szybkie podkreślenie oka. Na koniec, jeżeli tusz posklejał moje rzęsy, rozdzielam je za pomocą grzebyczka. Kolejne kroki na moim oku wyglądają następująco:



Koniecznie napiszcie w komentarzach, jakie są Wasze sposoby na wydłużenie i zagęszczenie rzęs! Jestem też bardzo ciekawa, jak wygląda Wasz codzienny makijaż oka? 
Kochani, pamiętajcie, żeby zaobserwować bloga- dzięki temu będziecie na bieżąco z nowymi postami! Zachęcam Was również do śledzenia @instagrama @maginspires >>KLIK<<, gdzie regularnie pokazuję Wam różne nowinki kosmetyczne (i nie tylko).
Teraz żegnam się z Wami. Widzimy się już niedługo!
Buziaki,
M.

instagram.com/maginspires

sobota, 13 maja 2017

3 sposoby nakładania podkładu- KTÓRY JEST NAJLEPSZY? // Dłonie, gąbka, pędzel

3 sposoby nakładania podkładu- KTÓRY JEST NAJLEPSZY? // Dłonie, gąbka, pędzel

Hej Kochani!
Ostatnio po sieci krąży wiele filmików, na którym dziewczyny oraz faceci nakładają podkład na twarz przy użyciu niestandardowych narzędzi. Począwszy od skarpetek, biustonoszy, przez produkty spożywcze, aż po prezerwatywy. Spokojnie- tutaj tego nie zobaczycie. Chciałabym jednak przypomnieć Wam 3 najpopularniejsze i tradycyjne metody nakładania podkładu, przy użyciu palców, gąbeczki oraz pędzla oraz podzielić się z Wami, która z tych metod sprawdza się u mnie najlepiej oraz jakie są wady i zalety każdej z nich.




NAKŁADANIE PODKŁADU DŁOŃMI

Mogę się założyć, że każda z Nas kiedyś korzystała z tego sposobu albo korzysta z niego do tej pory (aaa odkryłam Amerykę :D). Jest to tradycyjna metoda nakładania kosmetyku na twarz, z której można skorzystać o każdej porze dnia i nocy. Dłonie oczywiście powinny być czyste, warto również mieć przy sobie chusteczki, żeby po aplikacji produktu można je było wytrzeć (w innym razie można przypadkowo zabrudzić swoje ubranie lub inne kosmetyki). Wbrew pozorom, bardzo dużo kobiet, które preferują nakładanie podkładu przy użyciu własnych dłoni, popełniają przy tym masę błędów, przez co podkład nie wygląda na twarzy dobrze.
 Najbardziej popularny błąd, to szybkie rozcieranie podkładu- mam na myśli wylewanie podkładu na palce i wcieranie go w twarz, jak żel do mycia. Powoduje to jego nierównomierne rozłożenie, plamy oraz wchodzenie produktu w pory. Najlepszy sposób na nałożenie podkładu przy pomocy dłoni, to zrobienie kilku kropek cienkich warstw podkładu, delikatne ich roztarcie po czym wklepanie przy pomocy palców (najlepiej wcześniej potrzeć dłonie o siebie, żeby były lekko ciepłe. Dzięki temu produkt lepiej się wchłonie).

NAKŁADANIE PODKŁADU PĘDZLEM

Ta metoda jest chyba najmniej lubiana przeze mnie. Tutaj szkół jest kilka- jedni preferują po prostu użycie pędzla takim, jakim on jest, inni- wolą wcześniej zwilżyć go tonikiem, czy wodą micelarną. Podkład można wylać na dłoń i bezpośrednio z niej „maczać” w nim pędzel, po czym aplikować na twarz lub nałożyć produkt na twarz i delikatnie wklepywać go pędzlem (dzięki temu marnujemy mniej podkładu). W tej metodzie najczęstszym błędem również jest rozcieranie. Przez to na naszej twarzy widoczne są smugi z podkładu, a całość wygląda mało estetycznie. Kolejne, na co należy zwrócić uwagę przy tej metodzie, to precyzja. Chyba nie muszę mówić, że pędzlem wklepujemy produkt. Jednak należy zrobić to bardzo dokładnie, co bywa niełatwe, zwłaszcza w okolicach nosa. Mi ta trudna sztuka nie zawsze się udaje i w ciągu dnia na mojej twarzy pojawiają się smugi. Dlatego właśnie za tą metodą nie przepadam. Podkład nałożony pędzlem nie wtapia się w moją skórę. Jest na niej po prostu widoczny.

NAKŁADANIE PODKŁADU GĄBKĄ

Czyli metoda, która ostatnimi czasy jest chyba najmodniejsza. I słusznie. Gąbką podkładu rozetrzeć się nie da. Tutaj wklepywanie jest oczywiste. Mając dobrą gąbkę, która po namoczeniu rośnie i robi się mięciutka, jesteśmy w stanie idealnie wtopić podkład w naszą cerę. Jest on zupełnie niewidoczny na twarzy. Wygląda jak nasza idealna skóra. Podkład, tak jak w przypadku pędzla, możemy aplikować nabierając go gąbką z ręki lub opakowania lub najpierw nałożyć go na twarz dłońmi, po czym rozprowadzić przy pomocy gąbeczki. Należy pamiętać, że pierwszy sposób sprawia, że marnujemy więcej produktu.


Podsumowując, najlepszą według mnie metodą aplikacji podkładu na twarz jest nałożenie go gąbką. Dzięki temu idealnie wtapia się on w skórę, jest niewidoczny. Należy jednak pamiętać, że gąbeczkę należy myć po każdym jej zastosowaniu, ponieważ jest to skupisko bakterii, które- nie myjąc jej- aplikujemy na twarz.
Kolejny sposób, który ja bardzo lubię, to aplikowanie podkładu dłońmi. Tutaj denerwuje mnie potrzeba ciągłego mycia lub wycierania rąk, na których osiada produkt i wszystko wokół jest brudne. Jak już wspominałam, moja cera nie lubi, kiedy nakłada się na nią podkład za pomocą pędzla. Robi on pełno smug na mojej twarzy i nie wygląda to ani trochę dobrze.


Kończąc przypominam Wam o możliwości obserwowania bloga, żeby być na bieżąco z każdym nowym postem! Zapraszam Was również do śledzenia facebooka >>KLIK<< oraz instagrama >>KLIK<< @maginspires. Do zobaczenia niedługo!
Buziaki,
M.

sobota, 6 maja 2017

Ulubieńcy kosmetyczni: marzec & kwiecień 2017! Wibo, Inglot, AA, Eveline, Maybelline, Bourjois.

Ulubieńcy kosmetyczni: marzec & kwiecień 2017! Wibo, Inglot, AA, Eveline, Maybelline, Bourjois.

Hej!
Kwiecień był miesiącem intensywnym, również pod względem testowania nowych kosmetyków. Pomijając wszelkie promocje w drogeriach, miałam mnóstwo okazji oraz okoliczności, gdzie ten makijaż musiał być idealny. Mam dla Was kilka genialnych smaczków, które jestem przekonana, że na pewno przypadną Wam do gustu, zapraszam!




AA- BAZA MATUJĄCA
Fanką baz pod makijaż nie jestem, kosmetyków tego typu w ogóle nie używam. Potrzebowałam jednak, żeby mój makijaż wyglądał idealnie przez bardzo długi czas bez poprawek, więc baza matująca wydała mi się niezbędna. Ten kosmetyk jest świetny. Ma bardzo lekką konsystencję, wyrównuje strukturę naszej cery, pory wydają się być dzięki niej dużo mniejsze, a efekt matowej skóry zostaje na dłużej. Must have na specjalne okazje!

BOURJOIS 1 2 3 PERFECT CC CREAM
Czyli coś, co można stosować zamiast podkładu. Jest dosyć lekki, ale przy tym bardzo dobrze kryje i delikatnie matowi skórę. Ma przy tym ładny, żółty odcień i idealnie stapia się z cerą.

WIBO- RICE POWDER & PUDER BANANOWY
Dwa pudry z Wibo, które wychwalałam pod niebiosa w osobnym poście:
Nadal uważam, że są genialne. Jeśli nie udało Wam się ich dorwać podczas Rossmanowych promocji- nic straconego- ich regularna cena to 15,99.




Zmiany również pojawiły się w moim MAKIJAŻU RZĘS (czy można to tak nazwać?). Codziennie używam zalotki z Inglota, którą delikatnie podkręcam rzęsy. Następnie sięgam po odżywkę (eghm.. bazę pod tusz) Eveline- Advanced Volumiere i odczekuję kilka sekund po jej nałożeniu. Kolejnym, ostatnim krokiem, jest nałożenie tuszu. Aktualnie używam Lash Sensational od Maybelline, który już mi się kończy. Przyznaję, że to trio jest genialne, moje naturalnie liche rzęsy wydają się być kilkakrotnie dłuższe i gęstsze!



Idealny duet to brwi, którego również używam codziennie, to cień do brwi GOLDEN ROSE w numerze 06 oraz żel utrwalający ESSENCE- MAKE ME BROW. Cień jest rewelacyjnie napigmentowany i ma idealny odcień ciemnego brązu, który pasuje do ciemnej oprawy moich oczu. Żel z kolei nadaje włoskom lekko brązowy kolor, zdecydowanie można używać go solo, kiedy nie chcemy albo nie mamy czasu na precyzyjny makijaż brwi, ten produkt bardzo ładnie je podkreśli.




WIBO- SPICY LIPS to idealny produkt dla posiadaczek małych ust oraz dla osób, które chcę je subtelnie, acz widocznie podkreślić. Ten produkt posiada w składzie ekstrakt z papryczki chilli, przez co delikatnie drażni i piecze usta. Jednak po jakimś czasie mamy wrażenie, że te wargi są jakby „nabrzmiałe”. Nie jest to coś, co sprawi, że będziemy wyglądać jak Kylie Jenner, natomiast na pewno uwydatni on nasze usta :)



Koniec! Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy używaliście kiedyś któregoś z wymienionych przeze mnie produktów oraz jacy są Wasi ulubieńcy kosmetyczni ostatnich miesięcy! Po raz kolejny obiecuję poprawę i powrót do regularnego publikowania postów na blogu (tak, tym razem musi się udać :D).  Zapraszam Was na instagrama @maginspires >>KLIK<<, gdzie regularnie dzielę się z Wami nowinkami z mojej toaletki i życia codziennego! Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia już niebawem!

Buziaki,
M.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Nailbook #3- nowości i inspiracje Semilac! (000, 005, 016, 032, 087, 127, 135, 140, 162, 179, 189, Top Mat Total)

Nailbook #3- nowości i inspiracje Semilac! (000, 005, 016, 032, 087, 127, 135, 140, 162, 179, 189, Top Mat Total)
Hej! 
Nadszedł czas na kolejny paznokciowy post! Nadal jestem zakochana w lakierach hybrydowych Semilac, a ich kolekcja ciągle się rozrasta. Dzisiaj pokażę Wam, co gościło na paznokciach moich oraz moich przyjaciółek. Mam nadzieję, że znajdziecie pośród tych zdjęć mnóstwo inspiracji. Bez zbędnych wstępów- zapraszam do obejrzenia galerii!




 016 Grunge + 001 Strong White

 032 Buscuit, 127 Violet Cream

 135 Frappe + 140 Little Stone

Od lewej: 032 Biscuit, 179 Midnight Samba, 140 Little Stone + Top Mat Total

 087 Glitter Indigo, 000 Semilike, 001 Strong White

189 Tuna Voyage

Ten ostatni to mój zdecydowany ulubieniec! Mam go aktualnie na paznokciach i przyznaję, że jest genialny- jeden z ulubionych lakierów w mojej kolekcji!
Kochani, z mojej strony to wszystko na dziś. Bardzo dziękuję Wam za uwagę, mam nadzieję, że zobaczymy się już niedługo! Zachęcam Was też do obserwowania oraz komentowania bloga oraz do śledzenia @maginspires na instagramie >>KLIK<<. 
Buziaki,
M.
facebook.com/maginspires

instagram.com/maginspires

piątek, 21 kwietnia 2017

Promocje w Rossmanie- co kupić? Nowe zasady promocji!

Promocje w Rossmanie- co kupić? Nowe zasady promocji!

Cześć!
Wracam do Was po kilkutygodniowej przerwie z dobrymi nowinami. Od wczoraj, w Rossmannach w całej Polsce, trwa promocja -49% na kolorówkę. Jak widzicie po tytule posta, promocja ma nowe zasady! Przede wszystkim- nie będzie ona trwała 3 tygodnie, jak do tej pory, kiedy to każdy tydzień przypisany był innej kategorii kosmetyków. Całość promocji potrwa tylko 8 dni, obejmie całą kolorówkę jednocześnie, a członkowie klubu Rossmann, o ile kupią minimum 3 produkty, zrobią swoje zakupy ze zniżką... aż 55%! Wystarczy jedynie pobrać aplikację Rossmann na swój telefon, zarejestrować się i pokazać przy kasie unikatowy kod kreskowy, przypisany każdemu klientowi.

Ja w tym roku nie planuję zbyt dużych zakupów. Wyszłam z założenia, że jeżeli czegoś mi zabraknie- mogę zamówić to za niższą cenę przez cały rok, korzystając z ofert drogerii internetowych.

Dzisiaj pokażę Wam dosłownie kilka perełek, które bardzo przypadły mi do gustu w ciągu ostatniego roku. Zapraszam Was także do posta, który opublikowałam w kwietniu ubiegłego roku, gdzie tych produktów było o wiele więcej i oczywiście nadal je polecam:


 KOSMETYKI DO TWARZY



Trzy podkłady oraz baza, które urzekły mnie w ciągu ostatniego roku to:
  • Bourjois- Healthy Mix,
  • Bourjois- 123 Perfect CC Cream,
  • Revlon- Colorstay,
  • AA- baza matująca.
Healthy Mix jest podkładem nawilżającym, idealnym dla cery suchej, jednak przy mojej tłustej skórze sprawdził się równie dobrze. Odpowiednio przypudrowany trzyma się cały dzień.
Krem CC z Bourjois to odkrycie ubiegłych wakacji. Jest lekki, a przy tym dość dobrze kryje, delikatnie matuje oraz nie ściera się z twarzy. Ma zdecydowanie żółte tony.
Revlon Colorstay to w moim przypadku love- hate relationship. Lubię go jednak używać raz na jakiś czas, na większe wyjścia. Mam pewność, że moja twarz nie będzie się błyszczeć po godzinie i że podkład zostanie na mojej twarzy cały wieczór.
Bazę z AA mam od niedawna. Na co dzień nie używam tego typu kosmetyków. Kupiłam ją przy okazji promocji w Naturze i przyznaję, że nie dość, że cera po niej jest ładnie zmatowiona (nie jest to jednak płaski mat), to dodatkowo pory są znacznie zmniejszone. 


Pudry, które warto kupić, to:
  • Wibo- Rice Powder,
  • Wibo- Banana Loose Powder,
  • Selfie Project- Matujący Puder Antybakteryjny.
O pudrach z Wibo nie będę się rozpisywać. Zapraszam Was do osobnego posta, poświęconego tym produktom: 
Moje totalne odkrycie to jednak produkt od Selfie Project. Ładnie scala on makijaż, dodatkowo jest bardzo praktyczny, mały, można wrzucić go do torebki. I kosztuje grosze.


KOSMETYKI DO OCZU I BRWI



Tusze i odżywka do rzęs, które u mnie sprawdziły się najlepiej:
  • Eveline- Advanced Volumiere,
  • Lovely- Curling Pump Up Mascara,
  • Maybelline- Lash Sensational,
  • Loreal- Volume Million Lashes.
Odżywka z Eveline to produkt, który stosuję przed nałożeniem tuszu do rzęs. Dzięki niej rzęsy są jeszcze bardziej wydłużone, a przy okazji- odżywione. Z kolei o tuszach do rzęs nie będę się rozpisywać. Wszystkie z tych, o których wspomniałam, mają genialne działanie, świetnie rozdzielają oraz wydłużają rzęsy. To moi zdecydowani faworyci w tej kategorii.


Kolejna podkategoria, to cienie oraz kredki. Te, na które według mnie warto zwrócić uwagę, to:
  • Wibo- Eyebrow Pencil,
  • Miss Sporty- żelowy eyeliner w kredce,
  • Max Favtor- Kohl Pencil,
  • Maybelline- Color Tattoo.
Kredka z Wibo to jedyny produkt do brwi, który chcę Wam polecić. Ma ona genialną, woskową konsystencję, idealny kolor, którego intensywność można budować, dodatkowo ma on grzebyczek, dzięki któremu możemy wyczesać nadmiar produktu.
Dwie czarne kredki do oczu,  które ja bardzo lubię, to produkty od Max Factor oraz Miss Sporty. Ta pierwsza jest dużo bardziej delikatna, daje podobny efekt, jak cień do powiek. Miss Sporty wygląda na oku zupełnie jak eyeliner. Ma mocny, bardzo intensywny, czarny kolor i żelową konsystencję.
Jedyne drogeryjne cienie, które chcę Wam polecić, ale które naprawdę uwielbiam to seria Color Tattoo od Maybelline. Można je nosić na oczach samodzielnie oraz stosować jako bazę pod cienie. W każdym przypadku sprawdzają się super.

KOSMETYKI DO UST



Ostatnie produkty, które Wam polecę to kosmetyki do ust. Warto zwrócić szczególną uwagę na:
  • Bourjois- Rouge Edition Velvet,
  • Lovely- Extra Lasting,
  • Lovely- K Lips, 
  • Lovely- Perfect Line,
  • Wibo- Million Dolar Lips,
  • Wibo- Juicy Color Lipstick,
  • Wibo- Spicy Lipgloss.
Jak sami widzicie, tych produktów jest najwięcej. Jednak moi drogeryjni ulubieńcy do ust to bardzo tanie produkty, głownie marek Wibo oraz Lovely (w sumie producent jest ten sam). Poza ich matowymi pomadkami w płynie, szczególnie polecam Wam moich ostatnich ulubieńców, czyli serie Juicy Color Lipstick, czyli balsamo- szminki, o świetnych kolorach, idealnych na co dzień oraz nowość- Spicy Lippgloss, czyli błyszczyki, które w składzie mają ekstrakt z papryczki chilli, który dzięki temu, że delikatnie szczypie w usta, uwydatnia je.



Kochani, wiem, że dzisiejszy post był dość lakoniczny, jednak mam też świadomość, że o większości z tych kosmetyków pisałam już niejednokrotnie i doskonale je znacie. Koniecznie dajcie znać w komentarzach, co wpadło do Waszych koszyków podczas tegorocznej przeceny! Zapraszam Was też do śledzenia instagrama @maginspires >>KLIK<<, gdzie na pewno pokażę Wam moje zdobycze. Zachęcam również do zostania ze mną na stałe, jako obserwator bloga! Tymczasem żegnam się z Wami, widzimy się już niedługo!
Buziaki,
M.


instagram.com/maginspires


piątek, 31 marca 2017

4 razy nie, czyli buble kosmetyczne #4

4 razy nie, czyli buble kosmetyczne #4
Cześć!
Kolejny miesiąc dobiegł właśnie końca. Mamy dziś 31 marca. Przyznaję, że ostatnimi czasy łapie mnie jakaś chandra, dlatego dzisiaj ulubieńców nie będzie. Zgodnie z moim ponurym nastrojem postanowiłam trochę ponarzekać i pokazać Wam kosmetyki, które wyjątkowo się u mnie nie sprawdziły. Bez zbędnych wstępów- zaczynamy!



Essense- make me brow- puder do brwi w sztyfcie, to mój pierwszy niewypał. Co prawda kosztuje niewiele, niecałe 10zł, natomiast ten produkt jest dla mnie zagadką. Nie ma opcji, żeby wypełnić nim dwie brwi, ponieważ, kiedy cień na gąbeczce się skończy, nie mam pojęcia, w jaki sposób można go dołożyć. Dodatkowo jeśli lubicie mieć precyzyjnie zrobione brwi- trzymajcie się od tego czegoś z daleka. Myślałam, że to genialna opcja na kilkusekundowy makijaż i wypełnienie brwi, a skończyłam z pomalowaną jedną brwią i to bardzo niedokładnie.


Eveline- eyeliner 2000 procent pojawiał się u mnie w ulubieńcach. Wykończyłam cały słoiczek tego produktu i oczywiście kupiłam kolejny (nawet dwa). Jednak mam wrażenie, że producent zmienił skład lub formułę tego eyelinera, ponieważ niezmiernie pieką mnie od niego oczy. Podobne odczucia ma moja przyjaciółka, która również jeszcze kilka miesięcy temu również była fanką tego produktu.

Loreal- False Lash Wings to chyba największy i najdroższy bubel, który dzisiaj Wam przedstawię. Tusz, który w regularnej cenie kosztuje około 60zł, według mnie kompletnie nie nadaje się do użytku. Przede wszystkim posiada niestandardową szczoteczkę, a raczej grzebyk, którego jednak można nauczyć się używać. Jednak nabiera ona tak dużo tuszu, że przez około 3 miesiące codziennego użytkowania, musiałam wycierać ją o papier lub chusteczkę, na których zostawiłam chyba 3/4 pojemności całej buteleczki. Rozumiem, że nowy tusz czasami jest bardzo rzadki i trzeba trochę wytrzeć szczoteczkę, natomiast w tym wypadku za każdym razem na chusteczce zostawały grudy tuszu. Dodatkowo, nie robił on tego, co robić miał i  bardzo się osypywał.  Za 10zł można kupić o wiele lepszy tusz,


Wibo- Ecstasy, czyli róż, który miał być tańszym odpowiednikiem (żeby nie użyć słowa „podróbka”) produktów firmy Nars, okazał się u mnie klapą. Numer 2 ma ładny, buraczkowy odcień, który miał być idealny na jesień. Na tym kończą się jego zalety. Produkt robi na buzi okropne plamy, nierównomiernie się rozprowadza i naprawdę ciężko się go blenduje. Przykro mi, ale nie.



Koniec mojego narzekania. Jestem bardzo ciekawa, jakie kosmetyki u Was się nie sprawdziły? Koniecznie napiszcie w komentarzach, w co według Was nie warto inwestować.
Z mojej strony to już wszystko, bardzo serdecznie zapraszam Was do obserowania bloga oraz śledzenia @maginspires na instagramie >>klik<< oraz facebooku >>klik<<. Teraz żegnam się z Wami, do zobaczenia w kolejnym poście!
M.


instagram.com/maginspiresfacebook.com/maginspires

wtorek, 28 marca 2017

Porównanie sypkich pudrów ryżowych i bambusowych: Wibo, Ecocera, Paese, Kryolan

Porównanie sypkich pudrów ryżowych i bambusowych: Wibo, Ecocera, Paese, Kryolan

Hej Kochani!
Do napisania tego posta zbierałam się bardzo długo. Jako posiadaczka cery tłustej bardzo nie lubię, kiedy moja cera się błyszczy. Puder matujący to w mojej toaletce totalny must have. Już kilka lat temu spotkałam się z opinią, iż najlepiej matujące produkty, to pudry ryżowe, czy bambusowe, zwykle występujące w sypkiej formie. Po 2 latach testów i używania przeróżnych pudrów, z różnych półek cenowych, mam wyrobioną bardzo rzetelną opinię. Jeśli jesteście jej ciekawi- serdecznie zapraszam dalej!

PAESE- sypki puder bambusowy
49zł/8g
Pierwszy tego typu produkt, na który się zdecydowałam około 2 lat temu. Jak widzicie, mam jeszcze stary rodzaj opakowania, a jego wnętrze zostało już praktycznie całkowicie opróżnione. Dużo czytałam na ten temat i dowiedziałam się, że puder bambusowy matuje dużo lepiej, niż jego ryżowy „brat”. Spodziewałam się, że po zaaplikowaniu go na twarz za pomocą puszka (właśnie taki sposób był najczęściej polecany), moja buzia będzie całkowicie matowa przez cały dzień. Trudno mi opisać moje rozczarowanie, gdy okazało się, że moja cera i tak się błyszczy, a puder poszedł w odstawkę. Jednak kiedy trochę bardziej zadbałam o skórę i dokładniej zaaplikowałam puder, wciskając go delikatnie w twarz i zorientowałam się, że twarz w 100% matowa nie wygląda dobrze, byłam z produktu bardzo zadowolona. Około 5 godzin buzia wygląda ładnie, zdrowo, później należy jednak odcisnąć nadmiar sebum w chusteczkę.

ECOCERA- sypki puder ryżowy
18,90zł/15g
Ten produkt spodobał mi się chyba najmniej. Jak już wspomniałam, stuprocentowy mat zdecydowanie nie jest czymś, czego oczekuję od pudru. Jednak w tym przypadku kompletnie nie jestem usatysfakcjonowana. Jeżeli chodzi o wykończenie makijażu, ten produkt sprawdza się bez zarzutu, natomiast nie nazwałabym go „matującym”. Jest fajny, bardzo lekki, nieobciążający, ale jeśli macie cerę tłustą, podejrzewam, że możecie nie być zadowolone. Cera dosyć szybko zaczyna się zbytnio świecić i wymaga odciśnięcia sebum.

KRYOLAN- ANTISHINE POWDER
70zł/ 30g
Chyba najsłynniejszy matujący puder ryżowy na świecie. Must have każdej wizażystki, czy makijażystki. Przyznaję, że ten produkt jest całkiem inny, cięższy niż inne, dostępne na rynku pudry. Daje 120% matu, który utrzymuje się naprawdę długo. Na pewno nie jest to efekt, którego powinnyśmy szukać w pudrach, jeżeli nie chcemy, żeby twarz wyglądała na płaską i chorą. Dlatego też odradzam wciskanie go w buzię puszkiem. Nie dość, że będzie to wyglądało bardzo nienaturalnie, to dodatkowo „wybieli” nam podkład. Zdecydowanie wolę delikatnie lekko omiatać twarz pędzlem, na który wcześniej nabrałam odrobinę pudru. Daje to mniej sztuczny efekt zmatowienia, który nie utrzymuje się aż tak długo, jak w przypadku wciskania go puszkiem i po około 4- 5 godzinach muszę odcisnąć sebum, jednak buzia wygląda ładnie i zdrowo.
Nie dziwi mnie popularność tego produktu, ponieważ faktycznie jest „antishine”. Opakowanie jest ogromne, 30g pudru starczy nam na wieki. Jednak przez to, że jest go aż tak dużo, czasami ciężko wydobyć go ze słoiczka. Minus za brak gąbeczki.

WIBO- RICE POWDER
 16,99zł /5,5g
Mój najnowszy zakup z tej kategorii i zdecydowany hit. Dostępny w Rossmannach (chociaż podejrzewam, że w większości sklepów może być wykupiony), za w miarę niewielkie pieniądze, jest naprawdę lekki i niewyczuwalny na twarzy. Jednak oceniając go pod względem matowienia- daje naturalniejszy efekt niż Kryolan, a buzia nie wymaga żadnych poprawek przez około 5 godzin. Oczywiście wcześniej delikatnie się błyszczy, jednak jest to naprawdę ładny, zdrowy efekt. Spośród wszystkich wymienionych wyżej, jest to mój ulubiony produkt. Na pewno nie jest gorszy od Paese ani innych droższych pudrów tego typu.

PODSUMOWANIE I MOJA OPINIA
Zestawiając ze sobą wszystkie produkty, oczywiście najtrwalej matującym, a za razem najcięższym jest Kryolan. Trzeba nauczyć się używać tego pudru, żeby nie nałożyć go za dużo. Drugie miejsce pod względem matowienia twarzy zajmuje Paese. Z tym produktem również można przesadzić, można też zaaplikować go zbyt dużo, wtedy twarz wygląda bardzo nienaturalnie, jednak efekt matu utrzymuje się zdecydowanie krócej, a cera po jakimś czasie odzyska naturalny blask. Z tych dwóch produktów nie będą zadowoleni posiadacze i posiadaczki cer suchych i normalnych. Radziłabym nie stosować ich posiadaczkom przesuszającej się cery.
Osobom, które nie mają problemów z mocno przetłuszczającą się cerą, jednak wolą kontrolować błysk na twarzy, poleciłabym puder z Ecocera. Ładnie wykańcza on makijaż, przytrzymując podkład w jednym miejscu, daje efekt bardzo naturalny, przy czym jest lekki i naprawdę drobno zmielony. Jednak jeśli macie tłustą cerę, raczej nie będziecie z niego zadowolone. W moim przypadku sebum wybijało się jeszcze zanim skończyłam robić makijaż.
Mój ulubieniec, czyli puder ryżowy od Wibo sprawdzi się dosłownie u każdego. Po użyciu tego produktu cera nie jest płaska. Uzyskujemy raczej naturalny, satynowy efekt, króry utrzymuje się na buzi dość długo. Dodatkowy plus to dostępność. Wiem, że teraz ciężko go dostać, ze względu na to, iż jest to nowość na rynku i dziewczyny wykupują go zaraz po dostawie, jednak to się za jakiś czas unormuje.

A jak wygląda to cenowo? Przeliczyłam cenę za 10g każdego z tych produktów na podstawie prostej zależności. Myślę, że możecie być zaskoczone J


Kochani, z mojej strony to już wszystko. Jestem bardzo ciekawa, czy używałyście kiedyś któregoś ze wspomnianych przeze mnie produktów, jakie są Wasze wrażenia z nimi związane oraz jakie są Wasze ulubione pudry? Jak sami widzicie z moich obliczeń, cena produktu jest tylko i wyłącznie chwytem marketingowym. Serdecznie zapraszam Was do obserwowania bloga, żeby być na bieżąco z nowymi postami. Zachęcam również do śledzenia @maginspires na facebooku oraz Instagramie!
Do zobaczenia,
M.


facebook.com/maginspiresinstagram.com/maginspires

sobota, 25 marca 2017

Jak szybko ogarnąć się z rana? Moje wskazówki!

Jak szybko ogarnąć się z rana? Moje wskazówki!

Hej!
Pewnie wszystkie, niemal każdego ranka zadajemy sobie pytanie „A może jeszcze by tak jedną drzemkę…?”. W internecie pojawiają się memy, które ukazują zaspane dziewczyny, które muszą dokonać trudnego wyboru- kilka dodatkowych minut snu, czy makijaż? Dzisiaj mam dla Was kilka cennych rad, jak szybko zebrać się rano, nie rezygnując z niczego. Myślę, że wdrażając chociaż kilka z nich, raz na jakiś czas, moment od pobudki do wyjścia nie powinien zająć więcej niż 30 minut. Oto moje wskazówki:


MYJĘ WŁOSY…. Zawsze wieczorem. Rano szkoda mi czasu na ich suszenie. I tak trzeba je ułożyć.

DZIEŃ ZACZYNAM OD… nastawienia wody na herbatę. W czasie gotowania się wody, mam chwilę na poranną toaletę. Dokładnie myję twarz, tonizuję ją oraz nakładam krem. Następnie wracam do kuchni i robię śniadanie. Krem w tym czasie zdąży się wchłonąć.

UBRANIE… staram się wybierać dzień wcześniej. Jestem jednak zbyt leniwa, żeby co wieczór przygotowywać sobie wszystkie elementy garderoby. Po prostu przed snem zastanawiam się, co założyć następnego dnia. Wtedy rano nie tracę cennych minut stercząc przed szafą, tylko wyciągam z niej to, co wcześniej zaplanowałam.

PODKŁAD… wybieram mineralny. Zwłaszcza, kiedy bardzo mi się spieszy. Jego nałożenie zajmuje kilka sekund, dodatkowo przy okazji nie brudzimy sobie rąk (wystarczy czysty pędzel).

BRWI… uzupełniam henną. Raz na jakiś czas robię hennę brwi, dzięki czemu mam spokój z ich codziennym malowaniem przez kilka dobrych dni.

KRESKI… robię czarnym cieniem. Jak bardzo mi się spieszy i nie chcę zrezygnować z tego elementu makijażu, nie korzystam z kredki, czy eyelinera. Kreska zrobiona cieniem nie musi być aż tak precyzyjna i idealna oraz łatwiej ją zmyć, czy poprawić.

CIENIE… idą w odstawkę.  Kiedy mi się spieszy, zostawiam powiekę w jej naturalnym odcieniu, nie nakładając na nią nawet korektora. Ewentualnie odrobina pudru.

RZĘSY… tuszuję tylko górne. Dla lepszego efektu używam zalotki.

NA POLICZKI.. idzie tylko odrobina różu. Nie mam czasu bawić się w perfekcyjne konturowanie, czy ocieplanie. Róż wygląda najbardziej naturalnie.

POMADKA…. tylko w naturalnym kolorze i niematowa. Taka, którą mogę nałożyć szybko, niekoniecznie precyzyjnie. Często sięgam więc po zwykły balsam do ust.

PAZNOKCIE... maluję tylko wtedy, kiedy mam na to czas dzień wcześniej. Jeżeli nie jesteście zwolenniczkami hybryd, czy żeli, wolicie standardowy manicure, nigdy nie bierzcie się za niego rano lub tuż przed spaniem. Pierwsza opcja z góry skazana jest na porażkę, a ta druga zwykle kończy się odciśniętym na lakierze materiałem pościeli, przez co trzeba go zmywać i powtarzać całą czynność. Lepiej mieć niepomalowane paznokcie.


Kochani, z mojej strony, to już wszystko. Jestem bardzo ciekawa, jakie są Wasze sposoby na przyspieszenie porannego ogarniania się? A może pokrywają się one z moimi? Cieszę się, że wytrwaliście ze mną do końca tego posta. Mam nadzieję, że rady, które dla Was przygotowałam okażą się przydatne. Pamiętajcie, żeby obserwować bloga, żeby być na bieżąco z nowymi publikacjami (prawy pasek). Zachęcam także do śledzenia @maginspires na Instagramie >>KLIK<< oraz facebooku >>KLIK<<. Tymczasem żegnam się z Wami i do zobaczenia już niedługo.
Buziaki,
M.

facebook.com/maginspiresinstagram.com/maginspires
Copyright © 2016 MagInspires Beauty Blog , Blogger