niedziela, 26 lutego 2017

Test: Zmywacz lakieru hybrydowego z Biedronki!

Test: Zmywacz lakieru hybrydowego z Biedronki!
Hej! 
Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że dawno nie było żadnego "paznokciowego" wpisu. Inspirację do kolejnego posta znalazłam w... Biedronce, podczas robienia codziennych zakupów spożywczych. Często w biedronkowych koszach z promocjami można wygrzebać prawdziwe skarby. Mi udało się "upolować" zmywacz lakieru hybrydowego firmy Be Beauty, która produkuje kosmetyki właśnie dla Biedronki. Za produkt zapłaciłam około 4- 5zł. Nie jest on dostępny w regularnej sprzedaży, jednak Biedronka ma to do siebie, że promocyjne produkty wracają regularnie raz na jakiś czas.  Bez zbędnych wstępów, przechodzimy do testu!

Pierwsze co wpadło mi w oko, to genialne opakowanie. Zmywacz ma "wbudowany" dozownik, do którego przykładamy wacik i lekko dociskamy. Dzięki temu aplikacja jest niesamowicie wygodna, przy okazji nie wylewamy połowy opakowania na siebie.

Warto również wspomnieć o składzie, który dzięki zawartości lanoliny i innych substancji pomocniczych, ma nie mieć tak negatywnego wpływu na paznokcie, jak czysty aceton. 

Czas przejść do testu! Producent zaleca spiłowanie wierzchniej warstwy topu, po czym przyłożenie nasączonego w zmywaczu wacika na około 10- 15 minut. Ja zabieram się do tego standardowo- po lekkim spiłowaniu lakieru, z folii spożywczej wycięłam prostokąty, którymi owijam mokry wacik wokół palca. Dzięki temu substancja przez cały czas ma kontakt z lakierem. Po upływie około 10 minut sięgam po drewniany patyczek, którym delikatnie spiłowuję lakier. Paznokcie, z których nie zszedł on w zupełności, wracają pod folię na kolejnych 5 minut.




Jaki był efekt? Ku mojej radości, wszystko zeszło bez żadnego problemu! Lakier był bardzo podatny na działanie zmywacza, w dużym stopniu odchodził płatami, zaś to, co nie zeszło od razu, po kolejnych kilku minutach bez problemu odczepiło się od paznokcia. Jaki z tego wniosek? Jeśli będąc w Biedronce napotkacie ten produkt- kupujcie bez zastanowienia! Warto mieć go w szufladzie nawet na wszelki wypadek, kiedy skończy się aceton, musimy zmyć lakier z paznokci, a zamawiając go przez internet musielibyśmy czekać kilka dni na zamówienie. Po wykończeniu tego produktu, na pewno zachowam jego opakowanie, do którego przeleję inny zmywacz lub aceton- jest ono naprawdę ultra praktyczne i o wiele ułatwia pracę. Nie wiem, jak Wam, ale mi wielokrotnie zdarzyło się oblać acetonem w wielkiej butli, którym próbowałam nasączyć wacik. 

A tak wyglądają paznokcie po zdjęciu trzytygodniowego lakieru:

Kochani, z mojej strony to wszystko. Mam nadzieję, że post okaże się dla Was przydatny. Koniecznie napiszcie w komentarzach, jakie są Wasze ulubione preparaty do zmywania lakieru hybrydowego i czy testowaliście kiedyś ten z Biedronki? Serdecznie dziękuję Wam, że wytrwaliście ze mną do końca, zachęcam do obserwowania bloga (prawy pasek), instagrama @maginspires >>KLIK<< oraz facebooka >>KLIK<<. Tymczasem ściskam Was ciepło!
Buziaki,
M. 

instagram.com/maginspiresfacebook.com/maginspires


środa, 22 lutego 2017

Złe nawyki, które nasilają trądzik

Złe nawyki, które nasilają trądzik

Witajcie kochani!
Ostatnimi czasy publikowałam więcej postów o tematyce pielęgnacyjnej. Zauważyłam, że cieszyły się one wśród Was sporym zainteresowaniem. Mam świadomość tego, iż wiele z Was jest w młodym wieku i ciągle zmagacie się z trądzikiem. Pomimo tego, że ja sama nie jestem już nastolatką, ten problem również jest u mnie aktualny. Co prawda nie jest tak zaogniony, jak 7- 8 lat temu, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że moja cera jest nieskazitelna. Od dwóch lat regularnie chodzę do dermatologa. Przyznaję, że zaproponowane leczenie bardzo mi pomogło, natomiast dochodząc do pewnego punktu- stoi w miejscu.
Dzisiaj chcę opowiedzieć Wam, o kilku czynnościach, przyzwyczajeniach, nawykach które chyba każdy z nas wykonuje odruchowo każdego dnia, nie zdając sobie sprawy, że może nasilać to problem i powodować powstawanie kolejnych niedoskonałości. Co to takiego…?


ZŁA DIETA
Jest to pierwszy aspekt, bardzo indywidualny, który niekoniecznie występuje u każdego. Co prawda nie jest to udowodnione naukowo, ale dermatolodzy uważają, że zbyt wiele czekolady i ostrych potraw nasila powstawanie zmian trądzikowych. W moim przypadku cera jest w najlepszym stanie, kiedy całkowicie odstawiam słodycze, zastępując je dużą ilością warzyw. Możliwe, że jest coś, co nieświadomie jecie codziennie, na co jednak Wasz organizm reaguje w negatywny sposób.

STRES
Coś, co zauważyłam u siebie. Tak naprawdę, każdej zmianie mogę nadać jakąś nazwę. Czasem jest to nazwa przedmiotu, który spędza mi sen z powiek, czasem jest to po prostu jakieś zmartwienie. W moim przypadku stres jest chyba najbardziej komadogennym czynnikiem ze wszystkich możliwych.

ODWLEKANIE WIZYTY U LEKARZA
Kiedy byłam w gimnazjum, mama powiedziała mi, że nie ma sensu, żebym szła do lekarza z trądzikiem, ponieważ jest on kwestią wieku i nieodzownym elementem dojrzewania. Dzisiaj myślę, że może gdybym jednak wcześniej zgłosiła się do dermatologa, dzisiaj miałabym nieskazitelną cerę i święty spokój.


ŹLE DOBRANA PIELĘGNACJA
Pamiętam, kiedy po raz pierwszy poszłam do dermatologa i pani doktor powiedziała mi „Trądzik to choroba. Trzeba go leczyć, a nie pielęgnować”. Kochani, bardzo dużo kosmetyków, nawet tych przeznaczonych do zwalczania zmian, często tylko i wyłącznie jeszcze bardziej je potęguje. Zdecydowanie zachęcam Was do używania dermokosmetyków, które dostępne są w aptekach, za często niewiele wyższą cenę. W ich doborze pomoże Wam lekarz lub farmaceuta. Bardzo ważne jest również tonizowanie buzi po każdym jej kontakcie z bieżącą wodą, które przywróci jej prawidłowe PH.

MAKIJAŻ
Co prawda mówi się, że makijaż nie sprawia, że wcześniej się zestarzejemy. Jednak nakładanie grubych warstw ciężkich  podkładów, pudrów, zatyka pory, przez co skóra nie oddycha i powstają kolejne zmiany. Bardzo ważne jest również odpowiednie dobranie kosmetyków do makijażu, ponieważ ogromna ich część posiada w składzie wiele czynników komadogennych. Jeżeli nie chcecie lub nie możecie zrezygnować z malowania się, pamiętajcie, żeby na co dzień nie dobierać super mocnych, ciężkich, kryjących podkładów. Przebywając w domu zmywajcie makijaż, a jeżeli nie musicie- w ogóle go nie nakładajcie. Pozwólcie skórze oddychać.

ZŁE OCZYSZCZANIE
Nawiązując do poprzedniego punktu, pamiętajcie, że dokładny demakijaż jest bardzo ważny. Nie ważne, o której godzinie wracacie do domu, jak bardzo jesteście zmęczone, ZAWSZE należy pozbyć się makijażu. 


BRUDNE AKCESORIA DO MAKIJAŻU
Kochani, tak, jak nie czyszczenie twarzy, tak samo na jej kondycję wpływa używanie brudnych akcesoriów. Pędzle, zwłaszcza te do podkładu, czy gąbki, należy myć po każdym użyciu. W innym wypadku gromadzą się na nich bakterie, które później przenosimy na buzię.

WYCISKANIE PRYSZCZY
Ta czynność nie tylko sprzyja powstawaniu blizn potrądzikowych, ale też powoduje, że bakterie rozprowadzane są po całej twarzy, co wzmaga powstawanie nowych zmian. Przy dużym problemie mechaniczne oczyszczanie nie jest zalecane nawet, jeśli chcemy wykonać ten zabieg w gabinecie kosmetycznym.

DOTYKANIE TWARZY
Coś, na czym łapiemy się wszyscy. Często w ciągu dnia dotykamy buzi palcami. Prawda jest taka, że na naszych dłoniach znajduje się cała masa przeróżnych bakterii, które dotykając czegokolwiek, zostają na nich. Te bakterie przenoszą się na naszą twarz, przez co powstają nowe zmiany. Pamiętajcie zatem o częstym myciu rąk, zwłaszcza przed ich kontaktem z cerą.


TELEFON KOMÓRKOWY
Kolejne skupisko bakterii. Telefony nosimy w torebkach, kieszeniach, dotykamy ich my, jak i inne osoby. Przykładając taki telefon do ucha, zwykle dotyka on także naszego policzka. Nie zaważyliście nigdy, że zmiany pojawiają się najczęściej w tych okolicach Waszej twarzy?


Kochani, sądzę, że na dzisiaj już wystarczy. Oczywiście temat trądziku i walki z nim nadal będzie kontynuowany na blogu. Koniecznie dajcie znać w komentarzach, co wzmaga powstawanie zmian na Waszej skórze oraz jak sobie z nimi radzicie? Ja oczywiście będę na bieżąco informować Was, jak wygląda to u mnie. Bardzo dziękuję, że dotrwaliście do końca tego wpisu, serdecznie zachęcam, żebyście zostali ze mną na dłużej jako obserwatorzy bloga (prawy pasek). Zapraszam także do śledzenia @maginspires na facebooku>>KLIK<< oraz Instagramie >>KLIK<<. Ja wracam już za kilka dni z nowym tematem. Do zobaczenia!
Buziaki,
M.


instagram.com/maginspiresfacebook.com/maginspires

sobota, 18 lutego 2017

Rozświetlacze MY SECRET FACE ILLUMINATOR POWDER:PRINCESS DREAM vs SPARKLING BEIGE

Rozświetlacze MY SECRET FACE ILLUMINATOR POWDER:PRINCESS DREAM vs SPARKLING BEIGE

Hej Kochani!
Wielokrotnie wspominałam Wam, że nie jestem fanką rozświetlaczy. Jako posiadaczka cery tłustej, jakikolwiek dodatkowy błysk jest u mnie niewskazany, ponieważ skóra sama z siebie prędzej, czy później zaczyna się świecić. 


Pierwszym rozświetlaczem, który potrafiłam tolerować, którego efekt wręcz podobał mi się na twarzy, to właśnie propozycja od My Secret- Princess Dream. Ten produkt nie ma żadnych drobinek brokatu. Na twarzy daje bardzo delikatną, jakby mokrą taflę, która delikatnie odbija światło. Cena regularna tego produktu to 15,99. Dostaniemy go w drogeriach Natura. Jakiś czas temu firma wypuściła jeszcze jeden rozświetalcz w odcieniu Sparkling Beige. Oczywiście cena i dostępność taka sama jak w poprzednim przypadku. Czy jednak oba rozświetlacze są tak samo dobre? Czym się różnią? Zapraszam dalej!

PRINCESS DREAM to rozświetlacz o zdecydowanie ciepłym, złotym odcieniu. Produkt tworzy na buzi piękną, jakby mokrą taflę, która ładnie odbija światło i delikatnie błyszczy się na twarzy. Ten rozświetlacz nie ma żadnych drobinek, jest produktem wypiekanym, którym na pewno nie zrobimy sobie krzywdy. Efekt na skórze jest subtelny,. Chyba nie można nałożyć tego produktu zbyt dużo, czy  przesadzić z nim. Jeżeli chodzi o trwałość- u mnie utrzymuje się on kilka godzin, w zależności od kondycji mojej tłustej cery. Jeśli wydziela ona zbyt dużo sebum, jestem zmuszona częściej odciskać je w chusteczkę, czy ręcznik papierowy, przez co rozświetlacz jest mniej widoczny i ściera się z twarzy.

SPARKLING BEIGE to również wypiekany produkt. Tym razem mamy do czynienia z odcieniem bardziej szampańskim, chłodniejszym od swojego poprzednika, jednak na pewno nie jest to typowy „zimny” rozświetlacz. Kolor jest raczej neutralny, pasujący i do tych bardziej ciepłych, i chłodnych typów urody i makijaży. Bardzo nieoczywisty- lekko srebrny, delikatnie różowy, naprawdę ciężko go opisać. Tak jak Princess Dream, Sparkling Beige również nie posiada żadnych drobinek brokatu i również na twarzy wygląda jak piękna, mokra tafla, odbijająca światło, nadająca buzi blasku. Z tym produktem także nie da się przesadzić, jest bardzo subtelny i elegancki. Trwałość równie dobra.



Podsumowując, obydwa te rozświetlacze są naprawdę godne uwagi. Przełożenie ceny do jakości jest wręcz nieadekwatne- produkt wygląda jak naprawdę wysokopółkowy kosmetyk, a kosztuje niecałe 16zł. Obydwa kolory są piękne, jednak pokuszę się o stwierdzenie, że to jednak Sparkling Beige będzie bardziej uniwersalny i będzie wyglądał rewelacyjnie niezależnie od typu urody. Chociaż z drugiej strony, efekt rozświetlacza jest na tyle subtelny, że nawet u tych chłodniejszych osób, Princess Dream nałożony w odpowiedniej ilości będzie wyglądał genialnie.


Z mojej strony to wszystko na temat tych produktów. Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy macie i lubicie kosmetyki z My Secret? Jestem też ciekawa, czy w ogóle lubicie używać produktów rozświetlających na co dzień?
Bardzo dziękuję Wam za uwagę. Oczywiście zachęcam do obserwowania bloga, instagrama @maginspires >>KLIK<< oraz fanpage’a na facebooku >>KLIK<<. Tymczasem żegnam się z Wami, do zobaczenia już niebawem!
Buziaki,
M. 


instagram.com/maginspiresfacebook.com/maginspires

środa, 15 lutego 2017

WSZYSTKO O PODKŁADACH MINERALNYCH! Dla kogo? Jaki wybrać? Jak dobrać kolor? Annabelle Minerals

WSZYSTKO O PODKŁADACH MINERALNYCH! Dla kogo? Jaki wybrać? Jak dobrać kolor? Annabelle Minerals

Hej Kochani!
Ostatnio coraz popularniejsze stają się kosmetyki naturalne oraz mineralne. Takie produkty zwykle cechują się ograniczoną ilością składników, pochodzenia wyłącznie roślinnego, nie testowaniem kosmetyków na zwierzętach oraz w przypadku kosmetyków mineralnych- zawartością minerałów. Takie produkty powinny dłużej utrzymywać się na twarzy, mieć lekką konsystencję oraz przede wszystkim- nie zatykają one porów, dzięki czemu skóra pod nimi oddycha. Minerały mogą mieć jednak tendencje do przesuszania cery, więc nie można zapominać o odpowiednim jej nawilżaniu.
Kochani, dla jasności- ten post nie jest sponsorowany. Wszystkie pokazane w nim produkty zakupiłam osobiście za własne pieniądze. Uprzedzam Was o tym na samym początku, ponieważ przeczytacie tu naprawdę sporo zachwytów!


 
Jako mój pierwszy podkład mineralny wybrałam propozycję od Annabelle Minerals. Zdecydowałam się na tę firmę głównie dlatego, ponieważ jest to polska marka. Ponadto, ich produkty zawierają tylko 4 składniki, w 100% mineralne, chronią przed promieniami UV oraz nie są testowane na zwierzętach. Ogromnym plusem podkładów z Annabelle jest też szeroka gama kolorystyczna, 3 rodzaje wykończeń- matujące, kryjące oraz rozświetlające, a także możliwość zamówienia próbki. Mimo tego, że na stronie annabelleminerals.pl mamy również możliwość dobrania koloru, niekoniecznie muszę chcieć zamówić pełnowymiarowy produkt za około 60zł, kiedy po pierwsze- nie wiem, czy sprawdzi się na mojej skórze, a po drugie- dobierając odcień przez internet równie dobrze mogę nie trafić w ten odpowiedni. Oglądając swatche w internecie oraz czytając różne artykuły, zamówiłam próbki dwóch kolorów w formule matującej Golden Fairest i Beige Fair. Do tego dobrałam pędzelek, który miał ułatwić mi rozprowadzanie tych produktów na buzi. Jedna próbka to koszt 8,90zł i starcza na około 5 użyć.


Ku mojej uciesze, obydwa kolory okazały się być trafione. Golden Fairest wpada jednak bardziej w tony żółte, zaś Beige Fair w tony pomarańczowe. Podkład nakładam pędzelkiem- zwykłym, płaskim hakuro H50 lub "specjalnym" pędzlem do minerałów, który również zamówiłam na stronie. Aplikacja jest bardzo szybka i prosta. Jak pisałam wyżej, wybrałam formułę matującą, jednak podkład ma naprawdę mocne krycie, w zupełności wystarcza nie tylko do wyrównania kolorytu cery, ale także do kamuflowania niedoskonałości. Najsłabiej trzyma się mat, ponieważ bez przypudrowania, moja buzia bardzo szybko zaczyna się pod nim wyświecać. Zaletą tych produktów jest to, że idealnie wtapiają się w cerę i jest na niej kompletnie niewidoczny i niewyczuwalny. Z biegiem czasu, w ciągu dnia wygląda coraz lepiej. Nie ściera się i nie oksyduje. Wygląda jak lepsza skóra. Tak wyglądają kolory nałożone bezpośrednio ze słoiczka oraz roztarte:



Po wykorzystaniu próbek zdecydowałam się na zakup pełnowymiarowego produktu- to jest chyba najlepsza recenzja. Ja polecałabym podkłady mineralne głównie osobom, które mają problemy z trądzikiem. Tego typu produkty nie zapychają, nie zatykają porów, są w 100% naturalne, nie powodują powstawania nowych zmian, a skóra pod nimi swobodnie oddycha. Jednak jestem pewna, że osoby z nieskazitelną cerą również będą nimi zachwycone!

Kochani, mam nadzieję, że mój mini poradnik pomoże Wam w podjęciu decyzji o zakupie produktów mineralnych. Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy używacie takich kosmetyków i jak się u Was sprawdzają? Czekam również na opinie o Waszych ulubionych podkładach! Tymczasem zachęcam do obserwowania bloga, żeby być na bieżąco z każdym nowym wpisem oraz do śledzenia @MagInspires na Instagramie >>KLIK<< oraz facebooku >>KLIK<<. Do zobaczenia już niebawem!
Buziaki,
M. 
instagram.com/maginspires

piątek, 10 lutego 2017

Nowości kosmetyczne! BH Cosmetics, MAC, Clarins, Catrice, My Secret, Selfie Project, Golden Rose,Ziaja

Nowości kosmetyczne! BH Cosmetics, MAC, Clarins, Catrice, My Secret, Selfie Project, Golden Rose,Ziaja
Hej Wszystkim!
Przez ostatni czas robię ogromne porządki w toaletce. Postanowiłam pozbyć się produktów, których nie używam lub nie lubię, a miejsce po nich zapełnić czymś innym. Kosmetyki, które dzisiaj Wam pokażę kupiłam w okresie listopad- styczeń. Każdy z nich ma swoją małą historię, którą chętnie się z Wami podzielę. Gotowi? Zapraszam!

 
Coś, czego w ogóle nie planowałam kupować, to chyba najsłynniejszy ostatnimi czasy podkład na polskim YouTube. Catrice HD Liquid Coverage Foundation jest bardzo rozchwytywany. Kolory 1 i 2 są praktycznie niedostępne ani w drogeriach internetowych, ani stacjonarnych. Każda dostawa tych produktów rozchodzi się jak świeże bułeczki w przeciągu kilkunastu minut. Ja swój kupiłam tutaj:
Jeżeli jeseteście zainteresowani, podkład jest nadal dostępny we wszystkich odcieniach!

 
Kolejny podkład był już bardziej przemyślanym zakupem. Clarins- Ever Matte to mineralny podkład matujący, który nie zawiera w składzie żadnych czynników komadogennych. Ma lekką formułę, krycie średnie i nie podrażnia mojej cery. Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu.

 
Końcem grudnia była aż 20% obniżka na produkty MAC. Uznałam, że to świetna okazja, żeby w końcu zakpić róż, o którym myślę od ponad roku, czyli Warm Soul. Bardzo długo wahałam się, czy będzie mi on pasował, ponieważ swatchując go w salonie, odcień wydał się mocno pomarańczowy. Jest to jednak piękny, nieoczywisty, rozświetlający, lekko brzoskwinioy odcień.
Zdecydowałam się także na pojedynczy cień- wkład magnetyczny, który był sporo tańszy, niż ten sam cień, w tej samej gramaturze, w opakowaniu. Kolor to All That Glitters.
Ostatni produkt z MAC, to prezent. Piękna szminka w odcieniu chłodnej, winnej czerwieni- D for Danger o matowym wykończeniu. Bardzo chciałam mieć klasyczną czerwoną szminkę. Zastanawiałam się również nad kultową już Russian Red, jednak nie wyglądała ona zbyt korzystnie przy moim typie urody.
 
Skoro już zaczęłam temat pomadek, oczywiście nie mogę pominąć Golden Rose. Zdecydowałam się na serię Longstay Liquid Lipstick w odcieniu 13, który podobno jest duplikatem Celebrity Skin od Jeffree Star.
Recenzję i test trwałości tej pomadki znajdziecie tutaj >>KLIK<<. 

 
Długo zastanawiałam się nad tym właśnie zakupem, ale nie mogłam się powstrzymać. Prezent świąteczny ode mnie- dla mnie to paleta cieni i rozświetlaczy Carli Bybel od BH Cosmetics. Carli jest YouTuberką, która robi genialne makijaże. Produkt sygnowany jej nazwiskiem jest świetny. Na pewno poświęcę mu osobny post.

 
Trzy produktu drogeryjne, które są fantastyczne, to dwie nowości od My Secret, czyli rozświetlacz o delikatnie różowych podtonach (o nim również napiszę osobny post) oraz bronzee, który ma równocześnie chłodny odcień oraz delikatne drobinki. Produkt bardzo oryginalny, niebanalny- już go lubię.
Coś, co kompletnie powaliło mnie na łopatki- oczywiście w przenośni- to antybakteryjny puder matujący od Selfie Project. Dostaniecie go w każdym Rossmanie za około 13zł. Daje on satynowe wykończenie, a twarz, nawet jak zaczyna się świecić nie wygląda na „tłustą”, tylko na naturalną i zdrową. Mój hit.


Dwa produkty do pielęgnacji, czyli moja ulubiona Ziaja. Zdecydowałam się na mocno nawilżający balsam do ciała z mocznikiem. Jest to pierwszy produkt tego typu, który naprawdę działa i nawilża moje ciało, nie podrażniając go.
Kupiłam także polecany przez Was krem- maskę pod oczy, którego używam na noc, mam go natomiast na tyle krótko, iż nie wyrobiłam sobie jeszcze konkretnej opinii na temat tego produktu.


Jestem bardzo ciekawa, czy mieliście któryś z wymienionych przeze mnie produktów i jak się u Was sprawdziły? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, co polecacie mi przetestować lub co chcielibyście, żebym wypróbowała! Pamiętajcie, żeby dodać się do listy osób obserwujących mój blog (prawy pasek). Zapraszam Was także do śledzenia @maginspires na instagramie >>KLIK<< oraz na facebooku >>KLIK<<. My widzimy się już za kilka dni!
Buziaki,
M.
http://facebook.com/maginspires

instagram.com/maginspires

poniedziałek, 6 lutego 2017

NYX SOFT MATTE LIP CREAM- Recenzja i swatche kolorów 09, 16, 19, 20

NYX SOFT MATTE LIP CREAM- Recenzja i swatche kolorów 09, 16, 19, 20

Hej wszystkim!
Jak już zdążyliście pewnie zauważyć, na moim blogu stosunkowo często pojawiają się posty odnośnie produktów do ust. Przeprowadzam testy, recenzje, swatche, szukam zamienników droższych produktów. Dzisiejszy post zostaje więc zadedykowany coraz popularniejszej serii matowych pomadek Soft Matte Lip Ceram z NYX’a.


Zanim jednak przejdę do głównego tematu, zapraszam Was do zapoznania się z poprzednimi „pomadkowymi” postami:


Soft Matte zdecydowanie różnią się od innych płynnych, matowych pomadek. Ich konsystencja jest w formie jakby… musu. Jest bardzo porównywalna do Rouge Edition Velvet z Bourjois, jednak kosztują połowę mniej. Wykończenie pomadek dobrze określa ich nazwa- „soft matte”. Formuła jest lekka, kryjąca w 80% (oczywiście krycie można budować), nie wżerająca się w usta. Cena produktu to około 30zł, w Polsce stacjonarnie dostaniemy je w salonach NYX (które aktualnie są 2 lub 3) oraz w Douglasie. Warto więc zamówić je przez internet ze strony NYX’a lub innych drogerii internetowych.

Nyx Soft Matte Lip Cream to dość kontrowersyjny produkt. Każdą jego zaletę można zamienić w wadę, a każdą wadę- w zaletę. W porównaniu do innych płynnych pomadek, ta zdecydowanie nie przesusza ust, co jest jednak spowodowane tym, iż produkt nie zastyga na nich w 100%, co również powoduje krótszą jego trwałość. Jednak taka konsystencja ładnie się zjada, równomiernie ściera, a w podbramkowej sytuacji, ostatecznie można go zetrzeć mocniej dociśniętą chusteczką higieniczną.
Coś, co mi bardzo przeszkadza, to opakowanie, którego kolor ma oddawać kolor pomadki. Często jednak jest on daleki od tego, co znajduje się w opakowaniu, a to może być mylące dla potencjalnych konsumentów. Dlatego namawiam Was, przed zakupem tych pomadek sprawdzić ich kolory na swatchach w internecie.

Moje 4 odcienie Soft Matte Lip Cream, to:
16 Cairo- bardzo jasny  nude, który może wyglądać jak korektor nałożony na usta. Żeby nie był transparentny, trzeba nałożyć około 3 warstwy tego koloru.
09 Abu Dhabi- ponownie nude, tym razem jest to zdecydowanie brązowy odcień. Ten jest już lepiej kryjący. Pełne krycie to 2 warstwy.
19 Cannes- opakowanie sugeruje, iż w środku znajduje się  pomadka w odcieniu ciemnego, brudnego różu. Produkt jest faktycznie w różowym odcieniu, lekko przybrudzonym, jednak ma też delikatnie „cukierkowy” odcień.
20 Copenhagen- tutaj znowu opakowanie mnie okłamało. Spodziewałam się ciemnego, mocnego borda, które okazało się być faktycznie pięknym kolorem, jednak jest 2 tony jaśniejszy, niż wskazywałoby na to opakowanie produktu. Krycie uzyskuję po nałożeniu 2 warstw.

A tak wygląda to na ustach oraz na dłoni (kolejno 16, 09, 19, 20):





MOJA OPINIA:
Pomimo różnych aspektów odnośnie tych produktów, które wymieniłam, uważam, że są one naprawdę wyjątkowe. To świetna alternatywa głównie dla osób, które interesują się makijażem, lubią matowe usta, jednak ze względu na ich przesuszanie nie mogą nosić typowych płynnych matowych pomadek. Ich formuła i wykończenie jest podobne i porównywalne do Rouge Edition Velvet, więc jeśli znacie i lubicie produkty od Bourjois- na pewno polubicie również te z NYX’a. Mi bardzo przypadły one do gusty i sięgam po nie naprawdę często.


Kochani, z mojej strony to już wszystko. Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach, czy macie u siebie te produkty i co o nich sądzicie?  Jestem bardzo Ciekawa, jakie są Wasze ulubione produkty do ust i o jakich chcielibyście przeczytać na moim blogu? Zachęcam Was do obserwowania bloga (prawy pasek), do śledzenia @maginspires na Instagramie >>KLIK<< oraz na facebooku>>KIK<<. Tymczasem żegnam się z Wami i do zobaczenia już za kilka dni w kolejnym poście!
Buziaki,
M.

piątek, 3 lutego 2017

Pielęgnacja cery tłustej zimą & najczęstsze błędy w pielęgnacji

Pielęgnacja cery tłustej zimą & najczęstsze błędy w pielęgnacji
Witajcie kochani!
Na wstępie bardzo przepraszam Was za moją aż dwutygodniową nieobecność. Jeśli obserwujecie mnie na instagramie wiecie, iż spowodowana ona była "sesją" (a raczej mnóstwem kolokwiów, egzaminów i zaliczeń) na studiach. W ostatnim czasie doszły mi również nowe obowiązki, o których może wspomnę innym razem :)

Do dzisiejszego posta również natchnęły mnie Wasze komentarze na instagramie. Jakiś czas temu opublikowałam zdjęcie z kilkoma produktami do pielęgnacji twarzy, których aktualnie używam. Dostałam od Was wiele pytań i tym postem postanowiłam na nie wszystkie odpowiedzieć! Dowiecie się, jakiego typu jest moja cera, jakie sprawa mi problemy oraz w jaki sposób aktualnie sobie z nimi radzę. Pokażę Wam, czego używam do codziennej pielęgnacji twarzy w okresie zimowym. Serdecznie zapraszam do dalszej lektury!

Przede wszystkim powinnam przedstawić Wam profil mojej cery. Ku mojej rozpaczy, mam zdecydowanie tłusty typ cery, która wydziela mnóstwo sebum i lubi świecić się w ciągu dnia. Jako nastolatka miałam straszne problemy z trądzikiem. Teraz zmiany pojawiają się raz na jakiś czas, głównie pod wpływem różnych czynników, jak na przykład stres, czy zła dieta. Podczas pielęgnacji stawiam na oczyszczanie twarzy oraz jej nawilżanie, ponieważ zaniedbanie tego drugiego powoduje jeszcze większe przetłuszczanie się oraz pojawianie się suchych skórek.


PORANNA PIELĘGNACJA

Każdy dzień zaczynam i kończę oczyszczaniem twarzy. Rano, w łazience myję twarz żelem lub pianką (aktualnie używam pianki hipoalergicznej z firmy Biały Jeleń, o czym za chwilę) oraz spryskuję ją tonikiem. Staram się tonizować cerę za każdym razem po jej "spotkaniu" z bieżącą wodą, żeby przywrócić jej prawidłowe Ph.Następnie przechodzę do nakładania kremu.

Zimą lubię nakładać na twarz bardziej tłuste, odżywiające produkty. Idealny byłby Cold Cream z Avene, jednak niestety potęguje on efekt świecenia się na mojej twarzy. Jest on jednak świetny do nakładania na szyję, o której ja, przyznaję, często zapominam i czuję, że skóra tam czasami jest sucha.
Idealna opcja na mrozy dla mnie, to Avene- Cicalfate. Jest to krem lżejszy od swojego poprzednika, który dodatkowo bardzo ładnie wygładza i działa pozytywnie na cerę. Ujednolica jej koloryt oraz sprzyja walce z niedoskonałościami. Więcej o tych produktach przeczytacie tutaj >>KLK<<.
 
Produkt, do którego ponownie wróciłam, który ZAWSZE musi być w mojej kosmetyczne, to oczywiście Effaclar Duo + od La Roche Posay. Jest to totalny must have dla osób, których cera ma mniejsze lub większe skłonności do pojawiania się wyprysków i niedoskonałości. Stanowi świetną opcję na dzień, idealnie nadaje się pod makijaż. Jeśli jesteście zainteresowani tym produktem, zapraszam Was do zapoznania się z jego pełną recenzją oraz tańszym zamiennikiem  >>KLIK<< .

OCZYSZCZANIE TWARZY
Wieczorną pielęgnację zaczynam od demakijażu. Najpierw sięgam po płyn dwufazowy do demakijażu oczu z Nivea, który zdecydowanie nie powala i jak tylko się skończy sięgnę po coś innego. Kolejnym krokiem jest płyn micelarny z Be Beauty, czyli z... biedronki, który według mnie stanowi najlepsze przełożenie ceny do jakości. Świetnie zmywa makijaż i kosztuje grosze.
Resztek makijażu pozbywam się przy pomocy żelu lub pianki, podobnie, jak rano. Aktualnie używam pianki do mycia twarzy z Białego Jelenia, którą lubię wmasowywać w twarz przy pomocy silikonowej szczoteczki, którą kupiłam w biedronce. Jeśli macie problemy z dobraniem odpowiednich kosmetyków do mycia twarzy, spróbujcie tych hipoalergicznych, które nie podrażnią Waszej cery.

Podobnie, jak z rana, i tym razem, po umyciu twarzy spryskuję ją tonikiem. Aktualnie używam różanego z Evree, który naprawdę polubiłam.


PIELĘGNACJA WIECZORNA
Na oczyszczoną skórę kilka razy w tygodniu nakładam maseczki. Odkąd skończyły się moje ulubione maski z Lush'a, wróciłam do Ziai. W zależności od bieżących potrzeb sięgam po moje ulubione glinki zieloną lub szarą, które działają nawilżająco lub oczyszczająco, masło kakaowe (które można zostawić na twarzy na całą noc bez spłukiwania) lub liście zielonej oliwki. 
Pamiętam również o peelingu, który wykonuję mniej więcej 1- 2 razy w tygodniu. Odkąd skończyła się moja pasta Liście Manuka z Ziai, używam produktu od Bielenda- Efekt Diamentowej Mikrodermabrazji. Przyznaję- efekt po użyciu tego peelingu jest bardzo zadowalający.
Moim ostatnim odkryciem jest maseczka na noc bez spłukiwania z Douglasa. Produkt wchłania się w skórę, dzięki czemu rewelacyjnie ją nawilża. Małe opakowanie tego produktu spokojnie starczy na kilka użyć.


Ostatni etap wieczornej pielęgnacji to nałożenie na cerę preparatów, które będą wchłaniać całą noc. Mój faworyt to Lano- Krem Kuracja Nawilżająca z Ziai. Jest to chyba moje piąte opakowanie tego produktu, który nawilża skórę, przy czym nie podrażnia jej. 
Jeżeli jednak potrzebuję czegoś ultra- nawilżającego sięgam po krem z A-Derma. Często używam go na noc pod oczy, kiedy skóra w tych okolicach jest naprawdę obciążona.
Po raz kolejny postanowiłam również dać szansę olejkom. Tym razem padło na Argan Face Oil z Bielendy, który ma jednocześnie nawilżać cerę oraz redukować wydzielanie się sebum. Przyznaję, że nawet polubiłam ten olejek- ładnie wygładza buzię, jednak chyba używam go zbyt krótko, żeby stwierdzić "znormalizowanie się" skóry.
Ostatni, chyba najciekawszy dla Was produkt, o który dostałam najwięcej pytań na instagramie, to Mezo Serum z kwasem migdałowym z Bielendy. Zazwyczaj nakładam go 2- 3 razy w tygodniu, czekam kilkadziesiąt minut, po czym na buzię dokładam krem z Ziai. Według mnie ten produkt stanowi bardzo dobrą profilaktykę w walce z trądzikiem (takie też ma mieć działanie), przeciwdziała powstawaniu nowych zmian, jednak potrafi bardzo wysuszać cerę, co może spowodować większe wydzielanie się sebum. Dlatego właśnie staram się nie używać go "solo", a mieszać z kremem nawilżającym.

 
 Coś, co zawsze mam w kosmetyczne, to Maść z witaminą A. Aktualnie używam Retimax 1500. Ten produkt sprawdza się świetnie podczas przeziębień lub po prostu, kiedy czujemy, że skóra na jakiejkolwiek części ciała przesusza się. Jak już wcześniej wspominałam, u mnie skóra lubi przesuszać się na szyi. Po użyciu tego produktu lub Cold Cream z Avene, po kilku godzinach dochodzi ona do normalnego stanu.


BŁĘDY W PIELĘGNACJI
Jeżeli jesteście posiadaczkami tłustej cery, pewnie jakikolwiek błysk na twarzy działa na Was jak płachta na byka- mam dokładnie to samo. Próbujemy jak najbardziej zmatowić twarz, ponieważ mamy świadomość, że za kilka godzin i tak zacznie się ona świecić. Jednak używanie kremów matujących może być zgubne, podobnie, jak produktów na bazie alkoholu. Nie od dziś wiadomo, że alkohol ma właściwości wysuszające, natomiast wysuszona cera wytwarza jeszcze więcej sebum, przez co wpadamy w błędne koło. Pamiętajcie, że nawilżanie tłustej cery jest niesamowicie istotne i tylko to jest w stanie w jakikolwiek sposób zmniejszyć jej błyszczenie.
Kolejną ważną kwestią jest używanie zbyt mocnych peelingów i wykonywanie tego zabiegu zbyt często. Nadmierne ścieranie naskórka skutkuje tym samym, co przesuszanie go.
Istotna rzecz, to używanie toniku lub płynu micelarnego po każdym umyciu twarzy wodą. Tonik lub micele przywracają równowagę i odpowiednie Ph naszej skórze, o czym powinien pamiętać każdy, bez względu na posiadany przez niego typ cery.
Ostatnią kwestią, o której wspomnę, to nadużywanie produktów "do cery tłustej i trądzikowej". Często nie potrafimy czytać składów kosmetyków, patrzymy jedynie na to, w jaki sposób powinny działać. A producenci często nadużywają naszego zaufania, pakując do tych produktów mnóstwo alkoholu, który walcząc z niedoskonałościami, a raczej wysuszając je, przesusza dodatkowo naszą cerę, a skutki tego już doskonale znacie.



Kochani, z mojej strony to wszystko. Koniecznie napiszcie w komentarzach, jaki jest Wasz typ cery, jak o nią dbacie oraz jakich produktów do pielęgnacji używacie na co dzień? Chętnie zainspiruję się Waszymi ulubieńcami, ponieważ część z moich produktów sięga już denka i niedługo będę musiała wybrać się na zakupy. Serdecznie zachęcam Was do obserwowania bloga (prawy, górny róg), instagrama @maginspires  >>KLIK<< oraz fanpage'a na facebooku >>KLIK<<, który dopiero będę rozkręcać! Dziękuję, że dotrwaliście ze mną do samego końca! Do zobaczenia w kolejnym poście!
Buziaki,
M.



instagram.com/maginspiresfacebook.com/maginspires

Copyright © 2016 MagInspires Beauty Blog , Blogger